YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

6/15/2014

4

Krótka historia

Do ~Patch }i{ : Wyprzedziłaś mnie, własnie w nocy myślałam o tym, żeby trochę więcej o sobie powiedzieć. Także zapraszam do lektury, a jeśli coś pominę, pytaj :)

Nie pamiętam dokładnie kiedy to wszystko się zaczęło. Od zawsze lubiłam chude dziewczyny, wychowana tez byłam w przekonaniu, że jestem za gruba i za brzydka. Przez lata znosiłam kolejne zawody miłosne, zawsze byłam najgrubsza w klasie (mimo, że nie byłam gruba, po prostu miałam pecha do chudych dziewczyn). Koleżanki z klasy powoli stawały się ideałami. Problemy zajadałam, kompulsywnie, często aż do wymiotów. 

Pewnego dnia pomyślałam, że zacznę się odchudzać. Dieta kopenhaska, białkowa, kolorowa, kapuściana, taka i sraka. Celem zawsze było schudnięcie do 55 kilo. O Anie dowiedziałam się z gazety, podejrzewam, że artykuł miał przestrzegać młode dziewczęta przed podobnymi praktykami. Pamiętam, jakby to było wczoraj jak siedziałam potem cały dzień i całą noc jak zahipnotyzowana, oglądając zdjęcia i przeglądając te wszystkie blogi. Po raz pierwszy pomyślałam, że chcę taka być. 

Przez lata robiłam wszystko, żeby zryć sobie głowę na tyle, żeby móc mieć anoreksję. Nie obsesję na punkcie odchudzania, ale prawdziwą anoreksję. Wiedziały o tym trzy osoby, z czego tylko jedna mnie rozumiała (tak, też była pro), pozostałe pukały się w głowę i tłumaczyły jak bardzo groźna jest choroba i że to nie jest zabawa. 

Zaczęłam pierwsze głodówki, jedzenie po 300 kcal dziennie. Skończyło się to nawrotami obżarstwa. Jadłam wszystko, aż bolał mnie brzuch i nie mogłam się ruszyć. Na początku nie umiałam być prawdziwie Pro Ana, starałam się, ale z perspektywy czasu myślę, że to było bardziej udawanie i marne próby. Niestety przez te wszystkie huśtawki rozwaliłam sobie kompletnie metabolizm. Teoretycznie wiem, że teraz powinnam pójść do lekarza, a nad moim odchudzaniem powinien panować dietetyk, ale taki manewr oznaczałby najpierw przytycie, a tego boję się panicznie. Poza tym już i tak osiągnęłam wagę małego wieloryba. 

Nie tak dawno jednak przyszedł taki moment, że Ana weszła wystarczająco głęboko do mojej głowy. Wszystko zaczęło się dziać naprawdę. Nie słyszę żadnego głosu, ale część mnie się wyizolowała i to właśnie ta część mówi mi jaką tłustą świnią jestem ile jeszcze brzuszków muszę zrobić i ile mogę zjeść. Obecnie raz w tygodniu jem 800 kcal, poza tym mieszczę się w 500. Ostatnio chudnę około pół kilko dziennie, strasznie mało, ale zawsze. 

Jeżeli chodzi o Niego, to mój chłopak i chyba jedyna bratnia dusza, choć zupełnie nie rozumie Any i próbuje mnie "uleczyć". Jesteśmy razem stosunkowo długo, ale od jakiegoś czasu dzieli nas spora odległość.


Nie wrzucam bilansu za wczoraj bo piłam tylko wodę. Dzisiejszy wrzucę wieczorem. 





3 komentarze:

  1. Nie znalazłam nigdzie informacji ile ważysz, nie chcesz tego ujawniać? :)
    Historia wydaje się być strasznie długa. Mam jeszcze jedno pytanie - jesteś teraz "czysta" - nie masz napadów itp?
    Witamy w społeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym nie podawać wagi, nie lubię tego strasznie, a boje się, że jeszcze Wy mnie odrzucicie. Chyba, że ktoś będzie bardzo nalegał to może coś tam powiem :p

      To już jest streszczona wersja historii. ^^

      Jeśli chodzi o napady, ostatni był ponad 3 miesiące temu.

      Dzięki :)

      Usuń
  2. Jeju nawet nie wiesz jak oczekiwalam kolejnego wpisu na twoim blogu. Dodajesz mi otuchy i odwagi. Liczę na Ciebie i jestem pod wrażeniem każdego twojego sukcesu. Pół kilo dziennie to na prawdę dobry wynik, możesz być z siebie dumna :3

    OdpowiedzUsuń